RWANIE  BZU
Kiedy u bram staje słońce
a deszcz kroplami maluje tęczę,
ja mam ochotę wielką na bez,
w którym zanurzę swój wzrok i ręce.
Zachłannie szybko drę gałęzie,
szarpie układam górę kwiatów,
zauroczona bzowym powietrzem,
trans narkotyczny, jeszcze,  jeszcze
Cała wtopiona w pachnący  krzak,
narwałam bukiet,  że aż wstyd,
obdzielę chyba nim cały świat,
liliową rosą utkaną z mgły
I  nagle przyszło opamietanie,
wzrok zawstydzony w ziemię wbiłam,
bezmyślna, chciwa, niprzytomna,
po drodze  prawie wszystko zgubiłam.
