10.05.2020r

PACHNĄĆ  BZEM

Umarło słońce zmęczone dniem,
przybiegła z pól, pachniała bzem,
dotknęła klamki starych drzwi
i tylko  zgrzyt  i tylko jęk.

Cisza - nie wita ją już nikt,
spóźniony czas, spóźnionym dniem,
i tylko ćmy- mieszkanki strzech,
wylecą w ogień spalonym snem,

I Upadł świat i prysł jej czar,
ból zmieszał się ze złem powietrza,
zabrakło czasu,  zabrakło chwil,
czy ktoś ją prosił żeby tu weszła?

Życie przelewa się przez palce,
wlokąc za sobą dzień za dniem,
jak ślepcy wciąż  mijamy miejsca,
tak mało czasu, by pachnąć  bzem.