KIEDY   ZGASNĄ  LATARNIE


W każdym dniu odkrywamy siebie na nowo,
wtłaczamy w nas setki znaków, które tworzą naszą całość.
Coś znowu umknęło, coś się dokonało.
Jak puzle składam i rozrzucam ciebie, siebie, świat,
chcę  potem nas na nowo  poukładać,
karuzela zdarzeń, dat, diabelski młyn,
ciągle  upadamy   i za chwilę lot , bez skrzydeł - niebezpieczny.
Na śmiesznym   dywanie pośpiesznie zbieram pył,
skrupulatnie , by nie zapomnieć , nie przeoczyć.
Życie nabiera sensu kiedy jesteśmy  szczęśliwi,
kiedy ktoś jest  obok nas.
Na tamtej ulicy zgasły latarnie - tak po prostu.
Idę ,  po omacku, szukam drogi i   kawałków tych tworzących całość,
chcę odkrywać wszystko raz jeszcze.
Z  tych samych znaków układam zdania,
które mają  inny sens.
Chcę być wolna, tak od środka - zupełnie.
Bo życie to przecież  ciągła droga, z nami czy bez nas,
nigdy się nie kończy ,
 nawet wtedy, kiedy zgasną latarnie.



MORZE

Wylana szafirowa plama
godne królestwo Neptuna
kłute grzywami bałwanów i trójzębem
niebo i woda
białe wydmy tak rozległe jak kosmos
ciemna toń niezbadana do końca
i łagodne muśnięcie muszelką o brzeg
złoty bursztyn znaleziony tobie
przemoczona zapachem jodu
 nie wiem kogo kocham bardziej
ciebie czy morze