7.03.2018r.

8  MARCA

Mamy kolejne święto  pań,
ja nie przepadam za nim wcale,
ot, taki epizod wielbienia dam,
u mnie Dzień Kobiet co dzień- stale.
Spowszedniał ten czas oczywisty,
jeszcze u ,, ruskich,,  to  ważne święto,
a ja wspominam bardzo często
i z sentymentem - powiem nieśmiało,
jak  dawniej to się odbywało.
Obowiązkowy punkt programu,
kwiatki w kolorze biało- czerwonym,
plus pakiet rajstop,
i wiadro wódy wychylone,
Od  rana każdy pan z goździkiem szedł,
szedł jeszcze równo i prościutko,
gorzej bywało późnym dniem,
bo pito wszystko i równiutko.
A ja epizod taki pamiętam,
i żadna blaga to i nie ściema,
tak jak przystało w tym dniu pań,
balanga w pracy się zaczęła.
Była to pewnie wczesna dziesiąta,
stoły zsunięto, zastawiono
i nie pracował broń Boże nikt,
w tym dniu był tylko szpan i szyk
Toasty najpierw, potem bez,
bo nikt nikogo nie rozumiał,
była muzyka i był śpiew,
śpiewał kto chciał- chociaż  nie umiał.
A pierwsze skrzypce sekretarz grał,
polewał, w rękę panie całował,
czerwony krawat poszedł w kąt,
gospodarz  gminy mu asystował.
A jak zabrakło trunku- co nie daj Boże,
wtedy  składeczkę  się robiło
i jeden gonił co miał sił,
bo innym sił już nie starczyło,
Wrzawa jak na stadionie mecz,
wszyscy już tańczą resztką sił
i każdy z każdym  w tym dniu się bratał,
największy wróg przyjaznym był.
Porozrzucane wszystko na boki,
jedzenie, pety, tam leżą   ,, zwłoki,,
z oddechem strasznym- wcale nie świeżym,
kolejny pada - za chwilę siedzi.
A goździk?- kto by pamiętał kwiatka!,
kto dał i który miał być twój,
każda wracała- powiedzmy szła-do domu
wrzeszcząc jak wariatka,
no nie ze szczęścia -to ułudy,
ten wrzask to skutek wypitej wódy,
która nazajutrz - wcześnie rano,
potwornym kacem obudziła,
oj ta impreza - żałośnie jękła,
ale ja przecież nic nie pamiętam .
Spojrzała z trwogą w męża stronę,
ale on oczy tez miał przekrwione,
bo oczywiście wczoraj pracował
i na Dniu Kobiet zabalował.
I fakt to wcale nie odosobniony,
całkiem zwyczajny na czasy,  strony,
Dzień Kobiet dziki i szalony.