Deszczem zacina bezpański dzień,
złamaną łapę wlecze pies
i idzie drogą mu nieznaną
na wysypisko, tak jak śmieć

Starą ma sierść i oczy stare,
lecz zajrzeć w nie nie radzę wam,
tam tylko strach i wycia lęk,
złe życie mu zgotował pan.

Wielkie panisko i on mały
łasił się z ręki jemu jadł,
pilnował życia oddał się cały,
pan go wyrzucił, jak stary grat.

Wielkie cierpienie w oczach miał
ten mały pies a potem pan,
bo kolej losu dziwna jest,
po latach pan skamlał jak pies