W   OGRODZIE

Słońce zachodziło nisko,
takie krwawe na zachodzie,
na gałązce usiadł ptaszek
i spoglądał co ja robię,
a ja podlewałam róże
te czerwone, co w purpurze
plamą krwawą cień rzucały
i cierniami oplatały
swoje długie nóg badyle,
by nie zerwał ich za chwilę
zakochany pan, zazdrosny
o swą panią co tej wiosny,
kwiatów tylko ciągle chciała
i na róże spoglądała.
Za  różami tak tęczowe
kwitły bratki ku ozdobie,
te niebieskie, szafirowe,
żółte, białe , kolorowe,
usypane krzaczki małe
kwiatkiem pstrym,lecz doskonałe,
w swej urodzie ,całe w krasie,
są ozdobą przy tarasi
Tam, gdzie kończy się alejka,
tuż przy płocie zwarły szyki
smukłe, ostre , pstre mieczyki,
takich nie widziałeś jeszcze,
białe, żółte i niebieskie,
całe w kwiatach i motyle,
kwitną długo a nie chwilę.
.Przy altance tam przy murze
znowu pną się pnące róże,
obsypane pięknym kwiatem,
purpurowym i granatem.
A przy różach, ano właśnie
tu maciejka słodko pachnie,
taka mała ,lecz wspaniała ,
bo zapachem swym zniewala.
Przy samiutkim płocie starym,
zasłaniając ciut mieczyki,
smukłe, żółte i ogromne,
jak sto słońc- to słoneczniki,
takie dumne podglądacze,
bo za światłem z wielką chęcią,
swoją głową ciągle kręcą.
Wody miałam już za mało,
jeszcze podlać, by się zdało,
postrzępione miękkie kotki
w kupki zbite, to stokrotki,
je najbardziej cenię sobie,
z sentymentem w mojej głowie,
bo dostałam dawno temu
bukiet miły sercu memu.
Tak to wszystko kwitło tęczą,
wszystko wokół  tak  pachniało,
nawet słońce spać nie poszło,
wciąż się z ptaszkiem do mnie śmiało.