ZMOCZONA KAWKA
Deszcz siąpi, zimno, zmoczona ławka
jęczy samotnie w ten mokry ranek,
patrzę przez okno na daszku kawka,
stąpa ubrana w czarnym kaftanie.
Zapracowana, coś dzióbie, grzebie,
zmoczone lśniące ptasie piórka,
to nic, że zimno, ze nie u siebie,
ona śniadanie zbiera z podwórka
Zadziorna taka, stroszy pióra,
kołysze się jak baletnica,
coś tam poskubie i wytrze dzióbek,
taftowa na niej błyszczy spódnica.
Ostatni okruch zjada do czysta,
nie często zdarza się taka gratka ,
niech sobie pada , mój pełny brzuszek,
myśli- mam szczęście, zmoczona kawka.
GDZIEŚ NAD STAWEM
Gdzieś nad wodą, gdzieś nad stawem,
bocian ujrzał małą żabę,
strach zaglądnął w płazie oczy
stać czy skoczyć?, stać czy skoczyć?,
Bocian skłonił się w pas tylko,
trwało to zaledwie chwilkę
i nieśmiało tak zgadał, ze
on tylko chce pogadać
Bo mu nie smakują żaby,
takie obłe śliskie płazy ,
bo on woli jeść wytrawnie
myszy a nie co popadnie.
trzeba tu obalić mity,
że bociany z apetytem
pałaszują żaby wszystkie,
boćki wolą polną myszkę.!
Nie ma co tu dewagować,
myśli żaba obrażona,
co ja śliska?, co ja obła?,
jakaś zieleń niestrawiona.
I spojrzała w boćka oczy,
ja nie skoczę, zaraz skoczę,
skoczę oczy mu wydłubię,
lecz on nogi ma za długie.
On ma długie, moje krótkie,
zawrę chyba pakt z bocianem,
nerwy schowam w trawy kupkę,
nie chcę boćka być śniadaniem