L I P A

Słońce maluje letni dzień,
wszystko  wokoło kocha rozkwita,
a na polanie z rozdartym pniem,
wita mnie stara, omszała lipa.

Czy starczy  dla mnie miłości tej,
na szczęścia dni i kochanie,
pod lipą skryję , ukołyszę,
lekkie jak piórko, zwiewne dumanie.

Zamyślę  się nad światem starym,
nad głową szum,-to pszczół wołanie
o  ciepły dzień o letni sen,
o kwiatów woń o oddychanie.

I taką  wiarę  w sercu mam,
do tego drzewa - do tej lipy,
bo chociaż stara , jęczy i gra,
jest moją siostrą w leśnej ciszy.

Zadumam się pod moim drzewem,
wsłucham się w jęki i jej słowa,
nie wiem czy wiesz, słyszę jej śpiew,
rozumnie sens ich, to mądra mowa.

Bo opowiada prawdy stare,
zaklęte w pień sędziwy, szary,
pęknięty jak spiżowy dzwon,
ma rozpaczliwie nagie konary.

Stara jak życie, stara jak dziad
wyniosła,  dumna, udręczona,
choć jeszcze  czesze jej włosy wiatr,
rozdarty pień zagra i skona.

Żegnam cię lipo siostro cienia,
giniesz choć jeszcze słońce całujesz,
wydajesz jęki, rozpaczy dźwięki,
życiem  zwalona  - czy mnie zrozumiesz?.