W TYGLU ZDARZEŃ

Zaniedbywany  czas i życie
rozmazały  się jak szron
na zimnym oknie.
Dotknąć, zmierzyć nie sposób.
Kawałki szkła  zbieram,
raniąc przy tym ręce.
Na arkę nie wpuszczą,
ponieważ jestem nie do pary.
Świat pożera i rozrywa
jak hiena - na strzępy.
Zabrakło planu na proste dni,
na chciwość , na zakłamanie
.Wiatr wieje w oczy
 i przewiewa duszę  - zimno.
Patrzę w siebie i nie widzę  nic
tylko cień tańczy z cieniem - paradnie.
Szkielet myśli bez prawa łaski - za nic.
Rzucony ochłap ,jak psu
nie obraża, nie boli  a poniża.
Mam  chwilę na sprawiedliwość?.