P O B U R Z Y
Ciepły wieczór nad brzegiem jeziora - tuż po burzy,
mokre lustro wody, spokojne, prawie nostalgiczne,
trzciny w mokrym ukłonie kroplami płaczące,
jedwabny szal przykrył wodę, spokój , idylicznie.
Zatracić się w tym bezruchu, uchwycić jego piękno,
jeszcze parę chwil wcześniej - kiedy niebo pękło
i rzucało w dół gromy; błyskawice,
by za chwilę świat zapadł w ozonową ciszę,
W ten niezwykły wieczór co chwyta za serce,
czujesz zapach ziemi, chcesz czuć mocniej, więcej,
widzisz jak mgły tańczą leciutkiego walca,
jak nimfy, cichutko, srebrzyście, na palcach,
to obraz świata zrodzonego z burzy,
ubranego w suknie z mgieł w jedwabiste strugi.
i ta cisza niezwykła- chwila co zdobi i wiąże
rytm tych miejsc w bukiet koronkowych wstążek,
cisza przerywana oddechem ziemistym,
pluskiem ryby, ledwie poruszonym listkiem.
Czas się zatrzymał w tym miejscu na ziemi,
potem niebo umarło w zachodzie czerwieni.
A ja kłaniam się tej ziemi i Bogu w podzięce,
że mogę się zatracić w tej ciszy , w tym mazurskim pięknie,
że mogę śledzić lot orła wysoki
i podziwiać łopot łabędzia dostojny, szeroki.