LOT
Znalazłam ciebie w szumie drzew,
słyszałam serca twego śpiew,
gdzieś nad górami obłokami,
leciałeś ptakiem z marzeniami.

Lotem Ikara znaczyłeś drogę
i skrzydła słońce ci spaliło,
chciałeś uciekać i spadałeś,
w przepaś i otchłań  nad doliną.

Leciałeś w dół, jaskułczy lot,
z podciętym skrzydłem i bez steru,
lecz nie rozbiłeś się o bruk,
tak jak fortepian i z nas wielu.

Los inną ci wyznaczył miarę,
bo pychy w tobie krzty nie było
i nie poniosłeś najsroższej z kar,
chwyciła ciebie w dłonie miłość.

Zyciem płyniemy nad obłokami
z głowami w chmurach i mamy moc,
lecz dobrze jest kiedy spadamy,
by tam na dole chwycił nas ktoś.